Dotychczas nie mogłam wybrać jednego ulubionego filmu, ale chyba właśnie wybrałam. Dla mnie w tym filmie niczego nie brakuje. Nie umiem nazwać słowami tego, co mnie urzekło. Po prostu (dla mnie) - arcydzieło. Zawsze tak samo śmieszy, nigdy się nie nudzi.
Dokładnie to samo pomyślałam wczoraj oglądając go po raz setny. Spora dawka przemyślanego humoru, wyreżyserowany w niebanalny sposób z genialną muzyką i grą aktorksą. Ciężko się do czegoś przyczepić (nie da się!).
Niesamowite, że historia ta wydarzyła się naprawdę, nie mam dość, poluję na książkę.
Film jest lekki, przyjemnie się go ogląda, historia jest poprowadzona bardzo zręcznie przez co film ani przez chwilę nie nudzi, nie ma dłużyzn fabularnych ani zbędnych scen. Humor stoi na o wiele wyższym poziomie niż w większości amerykańskich komedii,jest także happy end, jakże pożądany w filmie gdzie tak łatwo przywiązać się do głównego bohatera. Nie da się ukryć że większa część sukcesu tego filmu to świetna rola Di Caprio, praktycznie każdy film w którym grał ma w sobie swoistą magię, która wciąga widza od pierwszych minut. Do tego bardzo ciekawa rola Hanksa, nie odstawał od Di Caprio ani przez moment, jak dla mnie film kompletny.